Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do dworca biskupa, któremu znać dano, iż Stach zdrajców jakichś na uczynku złapanych prowadził.
Nie jego już rzeczą było, sprawcę wysłańca Mieszkowego sądzić, który stanął w obronie swej przed biskupem z całą umiejętnością i przebiegłością swoją. Nie pomogły one nic — i po długich jękach i prośbach, biskup go kazał do więzienia dać, dopókiby zakładnika nie stawił.



II.

Od wstąpienia na stolicę Kaźmierza cicho było i zamarło na zamku w Tęczynie. Dobrogost i Sędziwój stronili od księcia i dworu; znano ich jako przyjaznych Mieszkowi, lecz nie dali powodu jawnego, aby ich nieboszczyk Gedko lub następca jego Pełka do odpowiedzi za to pociągać mogli. Trzymali się cicho i na uboczu. Jeździli wprawdzie do Poznania i młodszych swych przy dworze księcia Mieszka osadzali, lecz za to ich karać się nie godziło, a mniej niż ktokolwiek, Kaźmierz mógł im to za złe poczytać. Pan był miłościwy wszystkim, szanujący wszelką miłość i każdą wierność.
Bracia z Tęczyna na wielkie nawet zjazdy, gdy się ziemianie wszyscy zbiegali do Krakowa, nie stawali wcale. Mówiono, albo, że ich doma nie bylo, lub, że chorzeli, a w końcu i wcale nic, bo już o nich zapomniano.
W Tęczynie jednak teraz, gdy pomiędzy ziemianami ciągłe wyprawy na Ruś, do Halicza, dla wypędzania jednych, a osadzania drugich kniaziów, coraz częstsze a uciążliwsze, zrobiły niechęci i na-