Strona:Józef Chociszewski - Bukiet pieśni światowych.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy półsenna okryta wrzosem,
Podniosłabyś się z pościeli,
Gdyby rusałka z rozwitym włosem,
Gdy wstaje z wczesnej kąpieli.
I tę rezedkę, to piękne zielę,
Które się w włosy jej lepi,
Drobniuchną rączką wplata i czepi...
Bądź moją zawsze aniele. —
Gdybyś ty była moją aniele,
Jabym ci wiosnę, w noc jasną
Śpiewał, jak dawni ognia czciciele
Dopóki gwiazdy nie zgasną.
Wspólnie z słowikiem śpiewałbym rzewnie,
Aż gwiazdy by się spłakały,
I z żalu chwiejąc, świecąc niepewnie,
Na skroń by twoję spadały.
A ty wśród woni, pieśni i blasku
Srebrną jasnością księżyca
Takbyś świeciła, jak na obrazku
Świeci Najświętsza Dziewica.
A jabym oczy wznosił nieśmiele,
Słowik by umilkł wraz ze mną. —
Inną słyszałby piosnkę nadziemną...
Bądź zatem moją aniele.
Gdybyś ty moją była aniele,
Jabym przy wszelkiej niedoli,
Do życia wiązał wznioślejsze cele,
Uciszał serce, gdy boli.
I chciałbym wielkim czynem po sobie
Taką pamiątkę zostawić,
Żeby lud płakał na moim grobie,
I moje imię mógł sławić.