Jak do karczmy idę i gorzałkę piję,
Kto mi w drogę wlezie, tego w pyski biję.
Dlatego się zenię nie kaj ino na wsi,
Bo Zośka chleb piece i kapustę kwasi.
A ślachcionki nie chcę, boby mnie zniscyła,
Jesce w łózku lezy, juzby kawę piła.
I miesconki nie chcę, bo okrutnie płocha,
Mężowi pzyświadca, a z innym się kocha.
I psechścionki nie chcę zydowskiego rodu,
Wsystekby mi cosnek wyzarła z ogrodu.
Ani zawiślonki, ani ogranicnej,
Nie chcę ci ja zadnej, ino Zosi ślicnej.
Bo tez dla takiego parobecka zucha,
Nie nada się jeno łobzowska dziewucha.
Mój kumotrze, źle się dzieje,
Miota człekiem los;
Każdy z starego się śmieje,
Niczem siwy włos.
Nie tak za mych czasów było,
Każdy starca czcił,
Dzisiaj człeku tak nie miło,
Radbym już nie żył.
Wprzódy czy młody, czy stary
Kochał ojców swych;
Strzegł przykazań świętej wiary,
Dał życie za nich.