Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




I.

Był czas, gdy wszystko na świecie działo się tak, jak wam opowiadają w bajkach. Żyły więc wtedy na ziemi różne potwory, latające smoki, krwawi zbójcy i okrutne jędze... Ale na tem nie koniec. Nie należy bowiem zapominać, że odkąd świat światem, nie brak było na nim istot zarówno złych, jak i dobrych. I wówczas trafiały się takie dobre istoty; o ile miewały długą brodę i poczciwe szare oczy, nazywały się krasnoludkami, jeżeli zaś chodziły w spódniczkach i sukienkach przypominających swą przejrzystością dzisiejsze mody salonowe — nosiły nazwę wróżek. Dawniej były to istoty bardzo pospolite i często się zjawiały grzecznym dzieciom. Dziś, wobec powszechnego obniżenia moralności, również i dzieci stały się bardziej niesforne i mniej już wierzą temu, co im mówi tatuś lub mamusia. Dlatego też o wróżkę dziś tak trudno... bo te, co się za wróżki podają, różne cyganki i „medja“, przepowiadające przysłość, są poprostu zwykłemi oszustkami i szachrajkami. Ma rację pan Andrzej, powtarzając przy każdej sposobności swym wnukom, że świat schodzi na psy, a ludzie dawni się starzeją i nie mają sił, aby zwalczyć zło rozpanoszone w świecie.
Bo też z całą pewnością twierdzić można, że dawniej było inaczej jak teraz. Żeby się o tem przekonać, nie trzeba sięgać aż do historji starożytnej (w poprawionem wydaniu dla klasy III-ciej) — wystarczy opowiedzieć to, co było przed laty siedemdziesięciu.