Strona:Józef Birkenmajer - Polska dywizja w tajgach Sybiru.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nika Czumę, tłukli się po wielkich oceanach, wędrowali pieszo tysiące kilometrów, przedzierając się przez różne fronty i narażając się na tysiące niebezpieczeństw, zanim dostali się do kraju, by tu złożyć w Naczelnem Dowództwie raport o losie swych towarzyszy broni. Wędrówka taka ciągnęła się całe tygodnie i miesiące, a tymczasem wojsko polskie na Syberji, pozostawione bez wieści o woli władz polskich w kraju, działać musiało na własną rękę, musiało przedewszystkiem bronić swego życia i mienia.
Pomimo więc zmęczenia dotychczasowemi walkami, pomimo mrozów 35-stopniowych, od których niebardzo zabezpieczają żołnierzy sukienne szynele i zarzucane na furażerkę kaptury czyli „baszłyki“, pułk pierwszy znów rusza na plac boju. Dokazuje tam cudów waleczności, wprawiających w podziw zarówno starych jenerałów rosyjskich, jak i przeciwnika. Przejęte meldunki świadczą, że każde natarcie Polaków wywołuje panikę w dwakroć silniejszych oddziałach sowieckich. Po całej Syberji echem głośnem rozchodzi się wieść o zdobyciu przez pułk polski miasta Belebeja. Gazety rosyjskie wyróżniają męstwo Polaków, którzy wśród ogólnego odwrotu wojsk znajdujących się na tym froncie jedni zdolni są do działania stanowczego, do planowej walki. Bo też partyzanckie oddziały rosyjskie, rozrzucone na ogromnych przestrzeniach, topniały coraz bardziej, zrywały łączność, a przysłane z Syberji wojska kołczakowskie, nie-