Ta strona została uwierzytelniona.
sował. Było też weselisko wspaniałe, a Śwedy pili za czterech i jedli kaszę częstochowską, a księdzu Kamererowi przyobiecowali, że zawdy jedno z dzieciów, jeśli Pan Jezus da syna, księdzem ostanie. Tak też bywa i do dzisiok dnia...
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Skończywszy opowiadanie, westchnęła Margośka i zagłębiła łyżkę w kaszy „częstochowskiej“, której miska stała przed nią. Tego dnia, gdy mnie żegnała, była smutniejsza niż zwykle i nawet łzy błyszczały w jej oczach...