Strona:Józef Birkenmajer - Opowiadania starej Margośki.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siać. Do południa obsiał wszystko, co był święty Józef nocą przeorał, i skończył wtedy, gdy dzwony w Czernichowie zaczęły grać na Anioł Pański. Wtedy ukląkł i odmówił wszystkie trzy zdrowaśki, dziękując Panjezusowi żarliwie za otrzymaną łaskę. Potem poszedł do chałupy i poobiadował, a zaś legnął na przyźbie i zamyślił się nad tem, kto mu tak po nocach pomaga.
Tak było i na drugi dzień; święty Józef znów przyszedł i orał, ale już stary był i niesilny, nie wydolił jeszcze oborać całego grontu Jaśkowego. Zmiarkował to sąsiad Jaśków, Józef Michno, a że mu to coś właśnie podówczas Fajto o tem szepnął, jak znalazł pług w sieni, — począł zachodzić w głowę, skąd Jasiek przyszedł do pługa i kiedy orał, że go nigdy nie było widać przy robocie i drugi już dzień od obiadu na przyźbie się wylegiwał.
— Ani chybi, on albo złodziej, albo to z djabłem sprawa! — pomyślał sobie. — Muszę to ja zobaczyć, co on w nocy robi.
Właśnie, gdy tak sobie w głowie układał, zobaczył, że pod płotem leży jeden rzemyk od uprzęży, a przypomniał sobie, że uprząż wczora oglądał i była cała; dalej mu się zda-