Strona:Iliada3.djvu/246

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    ILIADY
    XIĘGA I.
    Przekładania Jacka Przybylskiego.

    Gniew Achillesa śpieway, Muzo! gniew zgubliwy,
    Co tysiączne nieszczęścia zwalił na Achiwy,
    I wielu bohatyrów w kray Plutona mroczny,
    Silne dusze postrącał, a kupie żarłocznéy
    Psów i sępów rozszarpać dał niegrzebne ciała.
    (W czém się wszystkiém Jowisza wola wypełniała)
    Odkąd zostali swarem poróżnieni dzikim
    Atreyczyk wódz narodów z boskim Peleyczykiem.
    Któryż ich z bogów zwaśnił? i czém obrażony?
    Apollo syn Jowisza z Tytanki Latony,
    Rozgniewany na wodza, żołnierzy uderzył,
    Zaraźliwe choroby w obozie rozszerzył,
    I gubiła lud zemsta boga niezbłagana
    Za to, że król znieważył Chryzesa kapłana.
    Chryzes przyszedł do szybkich Achayskich okrętów,
    Pragnący córę z jeńczych oswobodzić petów,
    Niósł okup w upominkach rozlicznych kosztowny,
    Za lube dziecię oyciec i starzec szanowny.
    Miał w ręku Apollina wieniec wawrzynowy
    Z berłem złotém, a siwéy nakłoniwszy głowy,
    Tak żebrał zaklinaiąc wszystkich Greckich panów,
    Naybardziéy zaś Atreyców dwóch związku hetmanów: