Strona:Iliada3.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzekłszy, do Dyomeda bliżéy przystępnie,
Wraz z Sthenelem na wozie swoim go znayduie.
Lecz zerwanie przymierza kładli niepewnością.
Jeszcze się dawszy uwieść król niecierpliwością:
„Synu Tydea! rzecze, zaż bitwą paść oczy
Na tym wozie masz gnuśnie, która się wnet stoczy?
Nie takowe przykłady oyciec twóy ci dawał.
Czemuż go nie widziałem, gdy do boiu stawał!
I z nim Miceny złączyć nie zdało się niebom,
Kiedy pomiędzy mury zaniósł postrach Tebom!
Lecz któż nie wie, wtém mieście iak dowodził wiele!
Posłem będąc od Greków, gdy nieprzyiaciele
Nayprzednieysze wyzwawszy z sobą na spotkanie,
Wygraną nad wszystkiemi odniósł niesłychanie?
Takowy twóy był oyciec; czyż równym przykładem
Nie miałby cię zapalić, żebyś szedł tym śladem?„
Respekt króla zawiązał usta Dyomeda,
Lecz zuchwalszy Sthenelus z gniewem odpowieda,
Nie mogąc zmilczeć: „Coż chcesz przez te chwały? zali
Nie pomnisz, iż nam w ręce bogowie oddali
Mury, gdzie przez niebaczność legli oyce nasi!
Przestań ich wielbić, sławy naszéy to nie gasi.„
Do Sthenela Dyomed rzecze: „Luby bracie,
Za mym idąc przykładem, milczeć równie macie:
Taż krzywda od Atryda z tobą mnie obchodzi,
Lecz wzaiemnym przymówkom pora mieysce grodzi.