Strona:Iliada3.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale Juno bezpieczna śmie więcéy pozwalać:
„Synu zrzędny Saturna! rzecze, zaś obalać
Będziesz zawsze me dzieła? Darmoż trudząc sama
Me konie, zgromadziłam tyle na Pryama
Narodów, i na iego syny przeniewierce?
Bądź ich obrońcą, możesz mieć to ku nim serce,
Wszakże na tém nadzieia niech się twa nie wiesza,
Żebyć w tém kréskę miała dać niebieska rzesza.„
Na to Jowisz: „Z jakiéyże Juno nieużyta
Urazy zaięła się ta niechęć niesyta,
Któréy nie możesz zgasić aż w Troi popiele?
Idź zatem, opuść Olimp, spraw krwawe topiele
Pryamowi i synom iego, zaley cały
Krwią naród: ale mego ieśliby zapały
Gniewu, kiedy wybuchły od twoich poddęte
Miast, które są w opiekę od ciebie przyięte;
Nie myśl, ażeby piorun móy nieugłaskany
Ciśniony na ich pogrom mógł bydź hamowany.
Ze wszech mieysc, które słońce promieniem ozłaca,
Jlium w sercu moiém naywyżéy popłaca;
Tam me ołtarze winną cześć zawsze znayduią,
Ofiary liczne krwią ie ustawnie farbuią.„
Odpowie Juno: „Liczy Grecya miast troie,
Argos, Spartę, Myceny, roskoszy to moie.
Gdybyś się uwziął z szczętem wygładzić ie z ziemi,
Darmo iśdź w prawo z tobą śmiałabym za niemi;