Strona:Iliada2.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Codziennie drżąc wygląda okropney nowiny,        335
Kiedy mu w boiu zginie iego syn iedyny.„
Tak ięczał,i w przytomnych wodzach tkliwość sprawił:
Każdy westchnął, wspomniawszy, co w domu zostawił:
Pana Olimpu serce, ich boleść przenikła:
„Córo! mówi, coś wspierać bohatyry zwykła,
Czyli iuż oboiętny Pelid dla Minerwy?
Patrz, iak nad przyiacielem narzeka bez przerwy:
Drudzy się zasilaią w namiotach rycerze,
On głodny, on żadnego pokarmu nie bierze.
Posil go Ambrozyą i słodkim nektarem,
Wycieńczony, upadłby pod Marsa ciężarem.„
Czego chciał oyciec, tego żądała iuż córa.
Wraz, iako sęp, co z krzykiem roztacza swe pióra,
Przez powietrza niezmierną przestrzeń z góry spadła.
Grecy się zbroią, w piersiach wre zemsta zaiadła:
Ta rycerzowi, pełniąc, iak iéy zalecono,
Ambrozyą i słodki nektar leie w łono,
By go nie osłabiła w polu krwawa praca.
To zrobiwszy, do domu niebieskiego wraca.
Wzrusza się liczne woysko, i porzuca brzegi.
A iak się gęste bielą na powietrzu śniegi,
Gdy Boreasz zawieie, niosący pogody;
Tak gdy się z naw ruszyły Achayskie narody,
Błysnęły na powietrzu ognie pałaiące,
Strzelały razem w górę promieni tysiące,