Przejdź do zawartości

Strona:Iliada2.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Taki iest układ woyny. Kto więc póydzie śmiało,        231
Kto Aiaxa odpędzi, uniesie to ciało;
Temu ia dam połowę Patrokla zdobyczy,
I iednaką z Hektorem chwałę odziedziczy.„
Tylko to wyrzekł, długie wyciągnąwszy piki,
Z całemi siły mężne idą woiowniki,
Pewni wydrzeć łup z ręki syna Telamona.
Bezrozumni! broń iego mnóstwo ich pokona.
Aiax choć pełen w piersiach odwagi i siły,
Mówi do Menelaia: „Królu! niebu miły,
Już się ostatnia dla nas przybliża godzina.[1]
Nie tak mię los obchodzi Menetego syna,
Który tu psy i sępy swym nakarmi trupem,
Jak, byśmy oba śmierci nie zostali łupem.
Cały lud Hektor na téy zgromadził równinie,
Z Marsowym idzie tłumem: zguba nas nie minie.
Niech głos twóy naymężnieyszych Greków tu przywoła,
Jeśli tylko w tym wrzasku, kto usłyszeć zdoła.„
Menelay, równie smutnym przerażony losem,
Woła na Greki silnie natężonym głosem.
„Rycerze! co przywodząc w polu woyska nasze,
Przy Atrydach spełniacie uwieńczone czasze,
A iak Jowisz każdego w swoiéy zważył szali,
Takieście nad ludami przewództwo dostali;
Ze wszech stron pożar woyny zaiął się tak srogo,
Że wcale niepodobna z was rozeznać kogo:

  1. Musiało bydź bardzo wielkie niebezpieczeńſtwo, kiedy sam Aiax boiaźń okazuie.