Strona:Iliada.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To skoro, syn Nestora, Antyloch postrzega,        569
Wielkiemi za nim kroki natychmiast wybiega,
Boiąc się, by nie zginął w niebezpiecznym boiu,
I nie zniszczył swą śmiercią długiego ich znoiu.
Już waleczny Eneasz z mężnym Menelaiem,
Długiemi sobie dzidy grozili na wzaiem,[1]
Kied Antyloch staie przy Atryda boku.
Eneasz, chociaż dzielny, musiał cofnąć kroku,
Bo przeciw dwóm potyczka nierówna się stała:
Ci unoszą zabitych bohatyrów ciała;
A gdy ie odebrali z rąk ich przyiaciele,
Do boiu nazad śpieszą i staią na czele.
Wtedy wódz Paflagonów, Pilemen waleczny,
Menelaia orężem wziął cios ostateczny:
Przebiła dzida szyię krwi potok wyrzygnął.
Antyloch powoźnika Midona doścignął:
Kiedy wóz do ucieczki nawracał ze drżeniem,
Syn Nestora go w ramie uderzył kamieniem.
Słoniową świetne kością leyce z rąk wypadły:
Przyskakuie natychmiast zwycięzca zaiadły,
I w skronie mu pałaszem raz śmiertelny zada,
Drgaiący mąż z pysznego wozu na łeb spada:
Stał czas nieiaki, głową w miękki piasek wbity,
Aż go twardemi konie przygniotły kopyty:
Te Antyloch do Greckiéy uprowadził strony.
Postrzegł ich wśród zastępów, Hektor zapalony,

  1. Homer umie ſtopniować swoich bohatyrów, iednych przez drugich. Tu widzieć można ſtopień odwagi Eneasza i Menelaia, potrzebuiącego wsparcia Antylocha przeciw bohatyrowi Troiańſkiemu.