Strona:Iliada.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Padł bohatyr, śmiertelnym obalony ciosem,        543
A zbroia na nim smutnym zaiękła odgłosem.
Mszcząc się Eneasz iego śmierci, zgubę niesie
Dwóm bohatyrom, twoim synom Dyoklesie;
Ten, w dostatki zamożny, w piękniéy mieszkał Ferze,
A od rzeki Alfeia swóy początek bierze,
Która Pilów kray nurty bystremi przerzyna.
Alfey miał wodza ludów, Orsylocha syna,
Z Orsylocha ślachetny Dyokles pochodzi,
Z Dyoklesa Orsyloch i Kreton się rodzi,
Dwa bliźniaki, odwaga ich piersiami włada,
Oba są godni oyca, dziada i pradziada.
Ci w samym wieku kwiecie, dla Atrydów sprawy,
Czarnemi się pod Troię przeprawili nawy,
I tamże zakończyli swe ślachetne życie.
Jak w gęstwinie na góry wyniesionéy szczycie,
Dwa młode lwy, chowane od swoiéy maciory,
Niszczą i owiec staynie, i wołów obory;
Wreście ludzie zbiegłszy się, po niezmiernych szkodach,
Gęstemi zbóyców razy zwalą przy zagrodach;
Tak ci, z rąk Eneasza, rycerze zaiadli,
Jak dwie wyniosłe iodły, na ziemię upadli.
Widok ich zgonu serce w Menelaiu ściska,
Wyskakuie z zastępów, groźną dzidą błyska:
Mars go chytrze zapalał, Mars w nim serce srożył,
Pragnąc, aby go trupem Eneasz położył.