Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 01 - 701-074-001-001.pdf/004

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozwadze mojej zawdzięczałem zapewne, że pomimo moich dziewięciu lat, nie zabraniali mi rodzice uganiać samemu po polach z dubeltówką.
Duża siła fizyczna, która w naszym rodzie panowała, miała też pewien wpływ na formowanie się charakteru. Mając lat czternaście zabiłem pierwszego dzika, który ważył 120 kg. Dzika tego, biorąc za nogi, podnosiłem na wysokość ławki. Dzięki tej sile, czułem się wszędzie pewny; w szkole średniej, będąc zawsze najsilniejszym w klasie, nie podlegałem terroryzowaniu i dokuczaniu kolegów, sam też nie wykorzystywałem swej siły w stosunku do nich.
Te warunki, wśród których danym mi było wychowywać się w domu i w szkole, miały wielki wpływ na wyrobienie u mnie godności osobistej.
Bardzo już wcześnie, bo w pierwszej klasie gimnazjalnej, w Zamościu zacząłem z własnej inicjatywy walczyć z uciskiem rusyfikacyjnym zaborcy.
Było to podczas wojny rosyjsko-tureckiej. Po każdym zdobyciu twierdzy tureckiej, czy to Plewny czy Szybki, prowadzono uczni, w ogromnej większości rzymsko-katolickiego wyznania, na dziękczynne nabożeństwa do cerkwi prawosławnej. Wówczas to właśnie, już jako dziesięcioletni chłopiec, opierałem się ten przymusowi.
Każde tego radzaju przewinienie musiałem odpokutować; zamykano mnie w klasie na kilka godzin. Była to dla mnie kara o tyle dotkliwa, że odsiadywanie jej wyznaczano na dnie wolne od zajęć. Nie zwracałem również uwagi na zakaz mówienia w szkole po polsku, za co również karano.
Gdy umarł ksiądz rzymsko-katolicki, skorzystano z tego i powierzono prowadzenie nauki religii w całej klasie duchownemu prawosławnemu. Pop rosyjski, chcąc zdobyć popularność w klasie, stawiał nam dobre stopnie, pomimo żeśmy przychodzili nieprzygotowani na lekcje. Z tej racji oczywiście żadnego konfliktu z władzami nie było. Gdy po upływie kilku