Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ze mnie zadowolony. To z gruntu poczciwa kreatura, aż za poczciwa na doktora. Rozczula się, zamiast radzić, a to, dalibóg, mniej potrzebne.

8 marca.

Jestem niespokojny trochę o Zosię: pomimo obietnicy, nie była wczoraj wcale.Prosiłem wieczorem Stacha, żeby poszedł do niej dowiedzieć. się, co zaszło, — ale on się przyznał, że właśnie stamtąd wraca. Straciła biedna jakieś dwie lekcye, choć mniej popłatne, to ją zmartwiło bardzo; a że nie chciała sprawiać mi przykrości swoimi kłopotami, więc wolała sama się biedzić ze smutkiem, nie czując się na siłach zataić to przede mną. Wdzięczną była Stachowi za odwiedziny i prosiła, żeby mię przygotował do tej niepomyślnej wiadomości.
Tak mi Stach opowiadał. Jednakże czuję, że oni coś tają przede mną. Wszystko nie zgadza się jakoś strasznie z charakterem Zosi. Nie przeczę, że utrata dwóch lekcyi mogła ją zasmucić trochę,