Strona:Ignacy Baliński - Do starego pokolenia.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
14

Co na gościniec zdrady chyłkiem zdąża,
Kosmopolitów przywdziewając szaty.
Miękkie, wygodne szaty — co pogrąża
Myśl w odrętwieniu, a w gnuśności ramię,
Dla tych, my także znajdziem hańby znamię,
Znajdziem przekleństwa groźbę piorunową,
I potępienia wiekuiste słowo!


∗                              ∗

Ojcowie nasi! my z waszej spuścizny
Bierzemy dla się jeden klejnot drogi.
A tym klejnotem jest miłość ojczyzny,
Której nam nigdy nie odbiorą wrogi.

Ach! za ten klejnot, nasz skarb, nasz ratunek,
Który swym dzieciom wiernie przekażemy,
My wieczną miłość i wieczny szacunek
Wam, po wsze czasy, w ofierze dajemy!

Lecz my nie możem użyć już tej broni,
Z jaką wy szliście z wrogami w zapasy,
Które wam tylko złożyła na skroni
Męczeństwa wieniec!
Dziś już inne czasy!...

Wyście być chcieli gromem piorunowym,
Który więzienia jednym rzutem łamie —
My będziem kroplą, co ruchem miarowym
Wywierca otwór w ich bramie.

Wyście ojczyźnie składali daninę
Z porywów szału, z rozpaczy wybuchów,
Ze śmierci własnej, i swe ciało sine
Wieszali u jej łańcuchów!

My jej poświęcim każdą życia chwilę,
Każdy grosz wdowi przyniesiem jej w dani.
Póki w potędze nowej, nowej sile
Nie wstanie z grobów otchłani.

Wyście jak ognie byli, co iskr snopem,
Płomieni falą wybuchają jasno,
Lecz wichrem gnane, gdzieś pod niebios stropem
Bledną po chwili i gasną.