Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwyczajenia, jak już tyle razy w życiu na podobne pytanie, odpowiedziała nieznajomej:
— Proszę, czem mogę służyć?
Ale nożyczki trzymała mocno, jakby do obrony...
Nieznaioma zrobiła krok.
— Czy pani jest sama w domu, pani von Kondelik?
Pani domu przyświadczyła skinieniem głowy.
— Córki tu niema?
Pani Kondelikowa uczuła się ogromnie zakłopotaną.
— Niema — odpowiedziała, jak z musu — czego pani sobie życzy?...
— Zaraz, zaraz — rzekła.
I sięgnęła ręką w małą torebkę, która wisiała na lewej ręce. Grzebała w niej chwilę, wyjęła nareszcie jakąś ósemkę papieru i podając ją pani Kondelikowej, rzekła:
— Proszę pani.
Pani Kondelikowa sięgnęła ręką po papier — ręka jej trochę drżała — otworzyła go, przeczytała pierwszy wiersz.
Była to kartka, która ozdobnym drukiem oznajmiała zaręczyny Pepci Kondelikówny z Wejwarą.
— Owszem, to dotycze mojej córki — potwierdziła pani Kondelikowa, patrząc uważnie na niezna-