Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kowa na rozłożonym stole mierzyła i krajała płótno, ażeby maszyny nie próżnowały. Szwaczka wyszła z domu dla zakupu jakichś nowych guziczków, haftek, tasiemek i innych drobiazgów, Pepcia była u krawcowej, ażeby przymierzyć ubranie.
Wtem w kuchni odezwał się mocno dzwonek a gdy Kasia otworzyła, zabrzmiał jakiś obcy, ostry kobiecy głos:
— Czy pani von Kondelik jest w domu?
Pani Kondelikowa położyła nożyczki i spojrzała ku drzwiom. Nie znała głosu i przerwa w zajęciu była dla niej dość niemiłą. Ale już pukano kościstemi palcami w drzwi, więc pani Kondelikowa zawołała ostro:
— Proszę!
Do pokoju weszła niemłoda, wysoka, chuda, koścista kobieta o szorstkiej, z czerwonawemi plamami jakby przepalonej twarzy, w staromodnem i dość niedbałem ubraniu. Długie, suche, kościste palce tkwiły w siatkowych rękawiczkach bez palców.
Nieznajoma domknęła za sobą ostrożnie drzwi, ukłoniła się teatralnie i rzekła:
— Pani von Kondelik, czy tak?
Pani Kondelikowa mimowoli pochwyciła nożyczki.
Wizyta nieznajomej kobiety zastanowiła ją. Uczucie niezadowolenia z przeszkody przy robocie zmieniło się nagle w nieokreśloną obawę czegoś nie oczekiwanego, niezmiernie niemiłego. I tylko z przy-