Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
17

kuchennego łakocie najbardziej lubiane przez mistrza. Miała naprawdę coś na sumieniu. Okazało się to po skończonym obiedzie, kiedy Pepcia odniosła puste talerze i salaterki z resztkami, kiedy zmiotła wszystkie okruchy i kiedy pani Kondelikowa postawiła przed małżonkiem filiżankę mocnej, czarnej kawy dla strawności.
Równocześnie bowiem z tą filiżanką podsunęła „tatce” podługowatą kopertę z napisem:
„Wielmożne pani i panna Kondelikowe w Pradze, ulica Jeczna, numer...”
— Cóż to jest? — zapytał mistrz.
— Popatrz, staruszku — odpowiedziała pani Kondelikowa — wczoraj przyszło to pocztą, zapomniałam ci pokazać.
I troskliwa matka Pepci starała się głosowi swemu nadać jaknajwięcej miękkości i dobrotliwości, oraz obojętności, jakby jej na tem zupełnie nie zależało. Jeżeli wszakże powiedziała, że wczoraj zapomniała, to dopuszczała się nieprawdy, ale dopuszczała jej się z najlepszą myślą. Zostawiła rzecz na dziś umyślnie, na niedzielę. W dzień powszedni nie zawsze można było u mistrza wyjednać coś gładko. W niedzielę wszakże nie mógł jej uciec; tu nie miał wymówki, że musi iść dojrzeć jakich robót, nie starał się o nowy deseń szablonów, nie musiał kupować farb, nie miał gdzie pilnować robotników. Dlatego też zostawiła to na dziś, ażeby sobie „staruszka” dobrym obiadem przygotować. Był to jej czysto kobiecy kawałek doplomacyi. Z takiego małego, niewin-