Strona:Hugo Zapałowicz - Zdarzenie w Tatrach.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   50   —

za Tatrami, przybyłem z Teodorem Pareńskim we wrześniu do Zakopanego — przynosząc między turnie tatrzańskie całkiem jeszcze świeże wrażenia zupełnie odmiennych widoków Gór Pokuckich.
Zakopane było nie do poznania. Powiększone willami, stylowymi drewnianymi hotelami i pensyonatami, sklepami, gospodami, wrzało życiem setek letników, taterników i przewodników. W oddalonych zakątkach Tatr powstawały schroniska. W pogodne dni drogi i ścieżki Tatr zaludniały się paniami w towarzystwie mężczyzn i przewodników, niby rojem różnobarwnych motyli. Cały zastęp przyrodników, z botanikiem Bolesławem Kotulą na czele, badał przyrodę Tatr. Towarzystwo Tatrzańskie rezydowało w okazałym dworcu, skupiając tu główny ruch gości i górali. Przewodnik Eljasza wyszedł już coś w piątem wydaniu. Zakłady Chramca i innych otaczał urok doborowego towarzystwa. Słowem złota epoka Zakopanego już się na dobre rozpoczęła; inteligencya narodu polskiego święciła swe ślubne gody z ludem na tle wspaniałej przyrody, a po pod turnie widniały już zdala głośne nazwiska Zamoyskiego i Chałubińskiego.
Zamieszkaliśmy u Jana Tatara na Skibówkach.
— A gdzie Szymon? — pytałem bratanka, Szymka Tatara, nazywanego zazwyczaj Szymonem młodszym, prawie jeszcze młodzieńca, choć już znanego i zawodowego przewodnika.
— Poszli kanyś na dłuższą wycieczkę — brzmiała odpowiedź.
Wyruszyliśmy przeto z Szymkiem i jego ojcem Janem najprzód na jedną, potem na drugą wycieczkę. Punktem kulminacyjnym w pierwszym przypadku były Rysy, w drugim Łomnica. Coś po dziesięciu dniach opuściliśmy Zakopone, nie widziawszy się ze Szymonem. Bawił pewnie z Chałubińskim albo z jakim innym zapalonym miłośnikiem Tatr gdzieś w głębi gór i oblegał może całymi tygodniami jaki szczyt niedostępny, szukając wyjścia.
I znowu upłynął szereg lat, zanim mogłem przybyć ponownie w Tatry, aby nacieszyć się ich widokiem, podjąć szereg wycieczek i wyszukać przedewszystkiem Szymona. Dojeżdżało się teraz już od dość dawna koleją do Chabówki.
Chałubiński już nie żył. Książka Witkiewicza na »Przełęczy«, utrwalająca najlepiej główne rysy złotej epoki Zakopanego, przechodziła zwolna w zapomnienie; natomiast dawały się