Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gwałtownego sprzeciwu. Ile razy, nadęty, jak paw mówił o sobie: pan Ernö Szalay, wybiegała pod pierwszym pozorem z pokoju, czując się wprost fizycznie niedobrze.
Natomiast ojciec i matka, pełni podziwu nie spuszczali oczu z nabrzmiałych warg uprzywiljowanego przez los szachraja, a dnia pewnego wykrzyknął pełen zachwytu generał.
— Człowiek z pańską bystrością umysłu i energją doprowadziłby do czegoś wielkiego, będąc wodzem armji.
Ellen, doskonale rozumiejąc sytuację, chroniła siostrę w miarę możności od sam na sam z narzeczonym, mówiła Szalayowi drobne, urągliwe złośliwostki, których nie rozumiał, a kiedy Elżbiety nie było w pokoju, z całą swobodą pozwalała mu się brać na kolana i obcałowywać, nie zapominając nigdy dodać z uśmieszkiem:
— Drogi szwagrze! Dotykanie łapkami biustu jest surowo zabronione, albo kosztuje dużo pieniędzy.
Szalay pokładał się od śmiechu, nazywał ją małą szelmą, która doprowadzi niedługo daleko