Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Prezydent śmiał się do rozpuku, podczas gdy Dr. Leidlich zanurzył twarz w jakimś akcie.
Bodenbach rzekł nader poważnie:
— Żal mi, bardzo mi żal tego młodzika! Jechałem z nim razem w osobnym półoddziale, zaś Matteo Berante, gdyż takie ma prawdziwe nazwisko, płakał, jak małe dziecko. Nie ubolewał tak bardzo nad życiem własnem, ile opłakiwał los Marietty, dla której zrabował tyle pieniędzy, chcąc otoczyć kochankę wszelakiem dobrem świata. W nim także, jak w każdym niemal człowieku tkwi anioł, obok djabła i gdybym go nie pochwycił dokonałby może spokojnie życia, jako czuły mąż, ojciec i człowiek bez zarzutu, uczciwy.
Prezydent pogroził ostrzegawczo palcem.
— Drogi doktorze! — powiedział. — Jesteś pan genjuszem kryminalistyki i zrobisz świetną karjerę, o ile panu nie wypłata figla sentymentalizm pański. Wierzaj mi pan, możesz pan być czem chcesz, głupim, czy mądrym, genjalnym, czy niedołężnym, okrutnym, czy humanitarnym, byle tylko nie sentymentalnym. Inaczej, prędzej, lub później popadniesz pan w konflikt z naszym