Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

policją graniczną nie pojedzie wprost, ale stacja po stacji, a przestrzeń ostatnią przebędzie pieszo ścieżkami przemytników. Był przeto jeszcze prawdopodobnie na austrjackiem terytorjum. Trzeba go było wyprzedzić, a mogło to nastąpić jedynie zapomocą aeroplanu. W ciągu godziny przysposobiono mi w Aspern samolot, a wczoraj popołudniu znalazłem się na prawdopodobnej drodze. Wystarałem się lokomotywę i ruszyłem ku północy, w stronę Wiednia. Wysiadając na każdej stacji, wmieszany w tłum próbowałem pewnego tricku, który mi się w końcu powiódł w Gracu. Pełno tam było ludzi czekających pociągu, który szedł w stronę południową. W chwili, kiedy ten pociąg wjechał, a wszyscy cisnęli się na peronie, jąłem krzyczeć na całe gardło:
— Marietta Duria! Marietta Duria!
Jakiś młody człowiek z kozią bródką, w cwikierze, który stał już jedną stopą na stopniu wagonu, obrócił się w moją stronę. Kazałem go natychmiast aresztować, czem był tak przestraszony, że pozwolił sobie bez oporu zdjąć kozią bródkę, czego sam dokonałem.