Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał zabrać do Europy spróbowała Elżbieta ponownie odwieść męża od postanowienia powrotu.
— Drogi Theo! — rzekła — Jeśli zostaniesz skazany, będzie to dla ciebie śmiercią nieuchronną, gdyż nie zdołasz przeżyć w więzieniu lat dziewięć, taksamo, jak dwadzieścia! Zważ jak niewspółmierna jest wina i kara we wzajemnym stosunku. Zabiłeś człowieka znanego notorycznie, jako nicponia bez wszelkiej wartości. W sobie zaś zabijesz człowieka cennego bardzo i dobrego, a wraz z nim żonę, a może także dziecko!
Theo załamał rozpacznie dłonie.
— Elżbieto! — wykrzyknął — Nie walcz przeciw mnie, nie czyń tego, gdyż stajesz wbrew własnemu sumieniu! Życie nie jest warte tyle, by je można wieść, będąc obciążony brzemieniem tak wielkiem i strasznem, jak zbrodnia moja. Muszę ją z siebie zrzucić, przez publiczne wyzna­ nie. Tak, czy owak, będzie, zabiłem człowieka, a wyznanie zwolni mnie od zmory. Albo zostanę oczyszczony karą należną, albo uwolniony, jeśli sądzący mnie powiedzą sobie, że to com uczynił wywołane zostało przymusem duchowym, silniejszym, niźli wola moja.