Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szcnie życia ludzkiego, oraz odpokutować zbrodnię. Elżbieto! Wracam do Wiednia, by zgłosić się w sądzie!
Krzyknęła z przestrachu:
— Theo! Nie puszczę cię od siebie! Nie pozwolę, byś jechał do Wiednia! Wolę raczej umrzeć tutaj razem z tobą, niż pozwolić, byś tam szedł na pewną śmierć! Nie obciąża cię to coś uczynił, gdyż działałeś z pobudek miłości, a miłość rozgrzesza z wszystkiego i uświęca wszystko! Nie patrz wstecz, nie myśl o tem co było, ale skieruj spojrzenie w przyszłość, która piękna i pełna nadziei otwiera się przed nami! Drogi Theo! Wspomnij o mnie, o mojem biednem sercu, które tak bardzo ciebie pożąda!
Wszczęła się walka rozpaczna mężczyzny z kobietą i mężczyzna odniósł ostatecznie zwycięstwo. Elżbieta ustąpiła, widząc, że inaczej ukochany, nawet u jej boku, nie odzyska spokoju.
Powiedziała w końcu tonem znużenia:
— Dobrze! Pojadę z tobą, ale jako żona twoja, a jeśli zostaniesz ukarany śmiercią, ja w tej samej chwili położę kres życiu memu!