Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przestanie. Pozatem utraciłem doszczętnie i na zawsze ciebie, gdyż teraz dopiero nie mogło być mowy o zaślubieniu tej, która posiadła bogactwa zmarłego.
Mijały straszne miesiące, życie me było poszarpane w strzępy. Ledwo miałem odwagę pełnić swe obowiązki urzędnika policji. Za każdem przesłuchaniem zadawałem sobie, bezwiednie pytanie:
— A ty? Czyż jesteś lepszy od tego biedaka?
Prócz tego rozgorzała bardziej jeszcze tęsknota, gdym otrzymał twój dobry, kochany list, w którym donosiłaś, że także tęsknisz do mnie.
Wówczas dojrzało postanowienie. Musiałem otrząsnąć kurz ze stóp swoich, spalić za sobą wszystkie mosty, i rozpocząć życie nowe, o ile wogóle jeszcze miałem żyć dalej!
Theo opowiedział dalej, co przeżył w Nowym Jorku i jak się upędzał za zarobkiem, aż dopiero kres niedoli położyła, przypadkowo zupełnie owa komiczna raczej, niż tragiczna sprawa porwanego dziecka. Teraz wiódł życie dostatnie, zbytkowne niemal.