Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej do twarzy i bąknęła w odpowiedzi, że figurkę umieszczono gdzieindziej.
Serce Bodenbacha wezbrało niezmiernem współczuciem. Wyciągnął ramiona, ujął obie dłonie dziewczyny i rzekł zdławionym głosem.
— Panno Elżbieto! Czy tak być musi? Wystawność, służba, wielkie przyjęcia, a jednocześnie znika z domu wszystko, do czego ma pani prawdziwe przywiązanie. Niema już Fragornarda, podziały się gdzieś stare sztychy, nie widzę Lenbacha, a teraz ten jeszcze przedmiot tak bardzo miły pani… Do czego to zmierza, Elżbieto?
Dziewczyna odrzuciła wstecz głowę.
— Panie radco policyjny! — powiedziała twardo. — Pytania pańskie są mało taktowne, a ponadto zgoła zbyteczne. Nie miałaby tych cech, gdyby mogły zmienić w czemś nieubłagany fakt, że skwitowany wódz armji wraz z rodziną swoją musi ustąpić miejsca nowym bogaczom. Ano, może ja zdołam tego dokazać!
Podobnie, jak w starych, dobrych komedjach po wymienieniu nazwiska, jawi się na scenie niezwłocznie dana osobistość, w tejże chwili wkroczył do salonu, witany żywo i wiedziony