Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.

Bodenbach objął czule ramieniem ukochaną, całował jej oczy i pobladłe nieco, drżące usta, potem zaś opowiedział jej to, o czem nie wiedziała jeszcze.
— Droga moja — mówił, — biorąc na pomoc całą wyobraźnię swoją, nie zdołasz pojąć stanu, w jakim się znalazłem w dniu twych zaślubin, Już w kościele, na widok strasznych mąk, wśród jakich wydobyłaś ze siebie słowo: tak, powziąłem stanowczą decyzję, że nie dopuszczę, by człowiek ten został naprawdę mężem twoim.
Nie miałem jeszcze ułożonego planu, nie myślałem także wcale o morderstwie, a tylko zgoła niejasno czułem gorączkowo, że muszę cię uratować od Erno Szalaya.
Kiedym w urzędzie przesłuchiwał zbrodniarzy, słyszałem nieustanny głos wewnętrzny: