Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niestety z niepowodzeniem! — wtrąciła Ellen ostro i krótko, a Elżbieta objąwszy matkę za szyję, jęła ją uspokajać.
— Nie zapominaj, droga mamo, że między wczoraj, a dziś rozwarła się przepaść! Ojciec nie jest już generałem zbrojomistrzem, a nawet szlachcicem, ale jednym z wielu skwitowanych, którym biedna republika rzuca jałmużnę z pustej kieszeni. Powinnibyśmy właściwie mieszkać w jednym pokoju z kuchnią, ja uczyć cudze dzieci, a Ellen pracować w biurze! Wszakże utrzymujemy się głównie ze sprzedaży cennych przedmiotów z dawnych, lepszych czasów, które jeden po drugim dostają się w ręce zbogaconych prostaków.
Rozskoczyły się nagle, bowiem szedł do salonu pan domu, generał zbrojomistrz skwitowany, Franciszek Józef, baron v. Lehndorff­‑Seilern, który wrócił właśnie z miasta.
— I cóż dzieci! W dobrych, widzę, humorach? Czy wszystko dla gości gotowe? Niema nikogo jeszcze? Wiedzcie, że dla ozdoby, zaprosiłem jeszcze dwu starych przyjaciół, hrabiego Urbanitzkyego i barona Orsolina. Zresztą będą