Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się siebie Elżbieta, podczas gdy obaj panowie z towarzyszącym im Edwardem zeszli na dól schodami. Gdy jednak płynęła minuta po minucie, a oni nie wracali, jęli się goście wymykać pędzeni ciekawością i żądzą sensacji, w końcu zaś rozmyśliwszy rzecz całą, powiedziała Elżbieta matce:
— Chodźmy! I ja muszę zobaczyć.
Całe towarzystwo weselne zebrało się pod drzwiami mieszkania Erno Szalaya. Wołano i krzyczano bezładnie, a doktor Haltauf i generał naciskali nieustannie guzik dzwonka elektrycznego, tak że hałaśliwy dźwięk słychać było daleko. Pozatem bili obaj pięściami w drzwi.
Tymczasem Edward jął szukać portjera i znalazł go w szynku, naprzeciw domu. Portjer obejrzał zamek fachowo i oświadczył.
— Drzwi są zatrzaśnięte tylko, a nie zamknięte na klucz. Mogę otworzyć bez trudu krzywym gwoździem! poczem ruszył spiesznie do swego mieszkania w podwórzu, wrócił z gwoździem i za pierwszą zaraz próbą, drzwi stanęły otworem.
Jakże się ten dzień skończy? — szepnę-