Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Karol (wzruszony).
Gdyż jest to faktycznie wspaniałomyślność waszej strony. Doskonale to rozumisz, ale nie chcesz jedynie mi tego przyznać, aby mnie nie skrzywdzić; ale o prawdę nigdy się nie obrażam i nie czuję się pokrzywdzonym; tylko kłamstwo i krzywda drażnią mnie i gniewają.
Marjanna.
Owszem, owszem, wszystko to jest szczerą prawdą; wzruszające to jest, wspaniałe, ale czas już na ciebie najwyższy; musisz iść do Old-Nika, aby zdążył przyjechać, zanim Old-Nik uda się na odpoczynek.
Karol uściskał serdecznie Marjannę i Julję i wybiegł nie oglądając się, aby nie widzieć łez swej ociemniałej kuzynki.
Ani Betty ani też Karol nie wyrzekli ani jednego słowa aż do samych drzwi Fery-Gal. Betty zapukała; otwarto drzwi i nasi podróżni przekroczyli próg swego więzienia. Jednemu z domowników polecono już odprowadzić ich do naczelnika tego więzienia. Betty zwróciła się do swego przewodnika z kilkoma pytaniami; tamten jednak na żadne z nich nie odpowiedział; był taki głuchy, że nie mógłby nawet grzmotu pesłyszeć; nie zważając jednak na to, wywiązywał się jednocześnie z kilku obowiązków: uderzał w dzwon domowy, pełnił obowiązki odzwiernego, siekł rózgami i t. d.
— Proszę pana, ktoś chce pana widzieć“, — rzekł ten głuchy człowiek, wprowadzając Betty i Karola do gabinetu Old-Nika.
Old-Nik.