Strona:Hordubal.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mówić Hafii o tym, że widział sarnę, ale nie powie tego, bo słowa rozrastają mu się w ustach jak kąski. Polana nie je, blada jest, jakby z kości wystrugana. Szczepan chmurzy się nad talerzem, krzywi się, kruszy chleb w palcach, nagle rzuca nóż na stół i wybiega, jakby się dusił.
— Co się stało wujaszkowi Szczepanowi? — z westchnieniem szepcze Hafia.
Polana nic, zbiera talerze ze stołu, jest blada i sina, aż jej zęby szczękają.
A Hordubal idzie do krówek. Łyska obraca ku niemu głowę, jej łańcuch brzęczy. Cóż ci się stało, gazdo, że oddychasz tak głośno? Ech, łysko, na co to wiedzieć? Na co wiedzieć? Ale to ciężka rzecz, cięższa od łańcucha. Tam na górze podzwanialibyśmy dzwonkami, ty i ja. Ile tam miejsca! I Bóg się tam zmieści, ale śród ludzi jest ciasno. Dwoje, troje ludzi, łysko, a tak ciasno śród nich! Czyż nie słychać brzęczenia ich łańcuchów?

XI

Schlał się tej nocy Manya, jak zwierzę się schlał. Nie tutaj w Krywej, ale aż hen w Tolczemeszu, u Żyda, pobił się z parobkami i podobno nawet nożami się pokłuli. Któż go tam wie! Powrócił dopiero nad ranem, spuchnięty i pobity, a teraz wysypia się w stajni. Należałoby konie napoić, myśli Juraj, ale nie będę ci się mieszał do twoich rzeczy. Skoro nie wolno odzywać się do koni, niech będzie i tak. Sam się o nie kłopocz. A Polana — jak cień. Lepiej nie patrzeć na nią. Takie to sprawy — chmurzy się Hordubal. Cóż robić?
A gorąco, gorąco, jak przed burzą. Muchy dokuczają, co za ohydny dzień! Juraj wlecze się do ogrodu za stodołą. Ale i tu jest jakoś dziwnie. Co to jest? Pokrzywy aż duszą i na co tu tyle skorup? Niechlujstwo cygańskie... Polana jak cień. Siedzi gdzieś w komorze i nic. No, Bóg z tobą, ale wiesz, ciężko tu człowiekowi. Spochmurniały Hordubal