Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie jestem niczyim parobkiem, — dał mu Mistrz odpowiedź — zarobkuję, wędrując po świecie, przeto deszcz niebiański może sobie padać dowoli!
— Mam krowy, mam cielęta, mam jałowice — odparł Dahniya — i psa, który włada trzodą moją, przeto deszcz niebiański może sobie padać dowoli!
— Nie mam krów, ni cieląt, ni jałowic, — odrzucił mu Mistrz — ani też psa czuwającego nad niemi, przeto deszcz niebiański może sobie padać dowoli!
— Kołki tkwią głęboko w ziemi, tak że nic ich nie wzruszy, — rzekł pasterz — liny uwiłem z silnego łyka i traw, a krowy nie wyrwą ich wcale, przeto deszcz niebiański może sobie padać dowoli!
— Jak pies, który urwał się z łańcucha, — odparł Mistrz — jak słoń, który poszarpał więzy, nie zstąpię nigdy już w łono rodzicielki, przeto deszcz niebiański może sobie padać dowoli!
Pasterz Dahniya pokłonił się głęboko Mistrzowi i rzekł:
— Wiem teraz, że jesteś Mistrzem, i zaprowadzę cię do domu mego.
W chwili, gdy wkraczali do domu, spadł deszcz, woda pociekła, a Dahniya powiedział: