Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O Błogosławiony! — rzekł król mu. — Dzisiaj zrozumiałem znikomość świata i wolen jestem pożądań, oraz więzów życia.
Raz jeszcze oddał mu hołd, potem zaś rzekł, zwrócony do służby swojej:
— Przyjaciele, skrzywdziłem niejednego z was, wyście mi jednak nie okazali urazy, postępując jak mędrcom przystało. Nie chcę mimo to umierać bez przebaczenia waszego. Darujcież mi tedy szczerem sercem wszystko złe, jakie wam uczyniłem!
Słudzy płakali, szepcąc:
— O nie, nie ukrzywdziłeś nas, panie!
Sudhadana rzekł jeszcze:
— A ty, Mahapradżapati, któraś mi była zbożną towarzyszką, ukój boleść twoją, bowiem umieram szczęśliwy, pamiętaj o chwale dziecięcia, które wychowałaś, patrz na wspaniałość jego i raduj się.
Zamarł o zachodzie słońca. Rzekł wówczas Mistrz:
— Patrzcież na ciało ojca mego. Już nie jest, czem był. Nie przezwyciężył śmierci, albowiem kto się urodził, zemrzeć musi. Pełńcież gorliwie dobre czyny, kroczcie ścieżką mądrości, niech wam będzie ona jako lampa, która ciemń roz-