Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zacznij od siebie, Anando! Ananda spłonął także rumieńcem.
Patrzyli na siebie zakłopotani wielce, potem spuścili oczy, nie wiedząc co czynić, gdy spostrzegli przechodzącego balwierza, Upalę.
— Weź sobie klejnoty moje, balwierzu! — rzekł Ananda.
— I moje też! — dodał Bhadrika. Wręczyli klejnoty balwierzowi, który pojąć nie mógł z jakiego powodu nie znający go bliżej książęta zasypują go darami. Dumał czy przyjąć czy odmówić.
Anurudha zrozumiał to wahanie i rzekł mu:
— Możesz śmiało przyjąć te klejnoty. Idziemy do wielkiego ascety z rodu Sakjów, do Sidharty, który został Buddą. Nauczy nas on prawa swego i żyć będziemy wedle jego przepisów.
— Zaliż, o książęta, macie zamiar zostać zakonnikami? — spytał balwierz.
— Tak! — odparli.
Wziął klejnoty i poszedł ku miastu, ale przystanął zaraz i jął rozmyślać:
— Postąpiłem, jak szaleniec. Któż uwierzy, że książęta zasypali mnie tem bogactwem? Powiedzą żem złodziej, a może nawet morderca! Co najmniej zaś ściągnę na siebie nienawiść rodu