Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
59
KUMA TROSKA

Pawełek tak był zatopiony, że nie zwrócił uwagi na maleńki wózek, wlokący się tuż za maszyną, w którym jechał Löb Lewi z ognisto rudą, długą brodą i wesoło mrugającemi oczyma — nie zauważył nawoływania furmanów, ani krzyku maleńkich siostrzyczek, co jak opętane, klaszcząc w rączki, tańczyły do okoła kół czarnych. Skamieniały ze zdumienia, stał nieruchomie, jakby nie mógł wciąż jeszcze pojąć, co się do koła niego dzieje.
Kiedy później nieco wszedł do pokoju, zastał matkę wciśniętą w róg sofy i płaczącą.
Zarzucił jej ręce na szyję; ona jednak odsunęła go łagodnie od siebie i rzekła:
— Idź sióstr pilnować, by się gdzie nie dostały pod koła.
— Ale czemu ty płaczesz, mateczko?
— Już to z czasem zrozumiesz, mój chłopcze — rzekła, głaszcząc jego włosy. — Löb Lewi jest przy tem — już zobaczysz!
Wówczas w duchu urażony był formalnie na matkę; tam gdzie się cieszyli wszyscy, ona jedna tylko musiała kryć się gdzieś w kątku i płakać! Ale i jego odeszła radość; a kiedy Löb-Lewi w długim swym czarnym chałacie wlókł się przez podwórze, miał niekłamaną ochotę dać znak Ikarowi, aby się zapoznał z jego łydkami.
Bliźniątka kompletnie były upojone radością. Wzięły szmatę jakąś i ująwszy ją za oba końce, upędzały się jak szalone po ogrodzie. Jedna była