Strona:Henryk Zieliński - Polacy i polskość ziemi złotowskiej.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sad hakaty do świadomości nowych władców Niemiec stanie się jaskrawo widoczny.
Reżim hitlerowski przez usta swego „wodza“ bardziej niż jakikolwiek inny podkreślał, że „my nie znamy pojęcia germanizacji“ (mowa Hitlera w Reichstagu 17 maja 1933 r.) a i później wielokrotnie (np. 24 stycznia 1935, 7 marca 1936, 31 stycznia 1937 r. itd.) zaznaczał swój szacunek dla odrębności narodowych. Tym wyraziściej odbija praktyka wszystkich przymusowych i pseudo­‑dobrowolnych landjahrów, arbeitsdienstów itp. Na naczelne jednak miejsce wśród tego rodzaju złowrogich dla Polaków zamierzeń wysuwa się sprawa podciągania ich pod ustawę o tzw. zagrodach dziedzicznych i ustawa o spisie ludności z 1937 r. Ta druga stała na stanowisku, że subiektywne oświadczenie woli decyduje o przynależności narodowej, przeprowadzając w ten sposób zmniejszenie liczby Polaków do granic śmieszności. Pod pierwszą natomiast, która stanowić miała gwarancję zdrowego rozwoju i źródło „zdrowej krwi“ dla narodu niemieckiego, podciągnięto wbrew zażartemu oporowi również chłopów polskich, stosując przy tym obiektywne kryterium tzw. jednolitej szczepowo krwi u Polaków i Niemców. Chodziło o to, że ustawa dawała obfite możliwości germanizacji, tak iż wyrzeczenie się ich pozbawiłoby Niemców skutecznego i szybkiego środka pozbycia się lub przynajmniej wydatnego nadszarpnięcia polskiego stanu posiadania narodowego. Nie jest pozbawione sui generis pikanterii, że pogardzani Polacy sięgnęli po uciążliwych szczeblach aż do najwyższych władz sądowych i administracyjnych, aby uzyskać orzeczenie, iż nie są jednolitej szczepowo krwi z tak ekskluzywnymi poza tym nordykami...; ci ostatni jednak wprost przez siłę zaliczyli Polaków do swojej rasy.
Zasada germanizacji per fas et nefas obowiązywała w Niemczech weimarskich i hitlerowskich w całej pełni. Jak już wspomniałem jednak, w okresie międzywojennym