Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ani przyjaciół. Brak mi było zacnego porucznika Zielińskiego. Musiałem, jako prosty żołnierz, wypełniać rozmaite usługi, niezbędne w życiu żołnierskiem, prać sobie samemu bieliznę i t. p., a ciężko mi to wszystko przychodziło.
ocieszałem się tylko nadzieją, że to prędko skończyć się musi, że długo prostym żołnierzem
nie zostanę.
Mustry, wszelkie obroty z bronią przychodziły mi z wielką łatwością. Robiłem to z prawdziwem zamiłowaniem. Zwracałem także wielką uwagę na noszenie munduru, bo czystość tu jest posunięta aż do drobiazgowości; żołnierzy abnegatów nie lubią w wojsku i źle ich traktują.
W dużych garnizonach, jak Maskara, Sidi-Bell-Abbes, Oran i wielu innych, służba jest cięższa, a to z powodu wart, zaciąganych przy więzieniach, odwachach, rozmaitych składach wojskowych, prochowniach i t. p., tak, że żołnierze najczęściej dwa dni spędzają w koszarach, a trzeci na warcie.
Po sześciu miesiącach służby już trochę odetchnąłem, bo zostałem wice-kapralem. Przedewszystkiem jestem już wolny od wszelkich posług żołnierskich i żołd biorę podwójny.
Zanim wyruszę z Maskary, zaznajomię czytelnika z mymi oficerami. Pułkownik hr. de