Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nik, do którego co sobota idziemy się prezentować, zawsze nas wypytuje, czy nie mamy jakich reklamacji i czy położenie nasze jest znośne.
Miasteczko Neuburg jest bardzo spokojne, a cały ruch nadaje mu tych 500 oficerów, to też z miasta mało ożywionego w krótkim czasie zrobił się jakiś chaos; pełno nieznanych tu natworzyło się kawiarni, rodzaj dzisiejszych kabaretów. Znalazła się wkrótce i operetka, gdzie ruszyć, wszędzie muzyka. Mieszkańcy byli dla nas gościnni, a wszędzie przeklinali Bismarcka, że im tylu ludzi zmarnował w tej wojnie, bo Prusacy nie oszczędzali wojsk bawarskich, ale przeciwnie, na pierwszy ogień je wysyłali.
Słowem, gdyby nie niewola, byłoby nam tu bardzo dobrze, powiem nawet za doorze, bo zanadto było tej bezczynności, a za wiele ładnych dziewcząt, zabaw i hulanek.
Rząd bawarski płacił nam żołd, jak w swoich wojskach, przytem odbieraliśmy zapomogę z prywatnej szkatuły królowej angielskiej. Czerwony zaś Krzyż szwajcarski zaopatrywał nas w bieliznę, ubranie, a nawet znalazły się i futra, bo zima i tutaj była bardzo ostra.
Mieliśmy tu dwóch kapitanów artylerji, zamkniętych, gdyż nie chcieli dać słowa. Przed drzwiami mieli wartownika, kolegom jednakże