Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

deczniejszym opiekunem; porucznik Zieliński pociesza mnie, że może się da jeszcze coś zrobić, pomówi z kapitanem, aby mnie przedstawiono jako porte-épée, a w takim razie pojechałbym razem z oficerami.
Wkrótce wywołują nas na peron... Kapitan żandarmerji bawarskiej, wymieniając moje nazwisko, dodaje: „Aspirant-oficer“. Jestem uszczęśliwiony. Oficerowie ściskają mi rękę, a nasz kapitan dodaje: „Jedziesz z nami, młody Polaku!“ Zegnam się z moimi kolegami. Zabierają ich do fortecy, my zaś siadamy do pociągu i już bez żadnej eskorty, bo jedzie z nami tylko młody oficer żandarmerji, zajmujemy przedział w 2-ej klasie.
Późno w nocy przyjeżdżamy do Monachjum. Na stacji nikt nas nie oczekuje. Żandarm wiezie nas do jakiegoś pierwszorzędnego hotelu i zostawia samych. Wyspawszy się doskonale i zjadłszy dobre śniadanie, idziemy z porucznikiem na miasto, bo nam brak wszystkiego: ma my to tylko, co na sobie, i to w opłakanym stanie. Wszystkie nasze bagaże przepadły.
Wieczorem kapitan z porucznikiem idą do teatru, ja zostaję w hotelu. Korzystam z tego, aby napisać list do rodziców, bo od kilku miesięcy nie mieli żadnej wiadomości ode mnie; nie wiem, kiedy dostanę odpowiedź, nie po-