Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   70   —

miar, Laskowicza do Grońskiego, to narazi na niebezpieczeństwo nie tylko Grońskiego, ale i Krzyckiego.
I pod wpływem tej myśli stanęła jak wryta.
— W takim razie nie wiem, co mam zrobić — rzekła.
— A widzi panienka — odpowiedział jakby ze smutkiem student.
Ona zaś znów poczęła pracować głową. Zaprowadzić Laskowicza do panny Anney lub pani Otockiej nie przeszło jej nawet przez myśl. Wyłajano ją przecież za to, że go poprzednio puściła do mieszkania tych pań. Czuła, że tu trzeba pomocy mężczyzny, i że trzeba było znaleźć takiego, któryby się nie bał, i o któregoby ona sama nie wiele dbała... Więc poczęła przebiegać pamięcią szereg znajomych panny Anney i pani Otockiej... Pan Dołhański?... nie!... Możeby się nie bał, ale ich odprawi do licha i jeszcze wydrwi... Doktór Szremski?... podobno już wyjechał. Ach, gdyby nie ten »panicz«, to jednak właśnie do pana Grońskiego zaprowadziłaby tego biedaka, albowiem, gdyby go nawet nie przyjął, w najgorszym razie dałby dobrą radę, alboby kogoś wskazał... I nagle przyszło jej do głowy, że jeśli temu, ktoby ukrył Laskowicza, grozi