Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

Zabiorą was na policyę, tam spostrzegą, że złapali rewolucyjnego ptaszka, który był od dawna poszukiwany, i zeszlą go na Sybir, albo nawet i powieszą. Czy możesz wziąć coś podobnego na swoje sumienie?
— Niechże takie czasy licho porwie! — zawołał Krzycki — człowiek ciągle jest w położeniu bez wyjścia.
— Jak zwykle między dwiema anarchiami — odpowiedział Groński — zresztą to tylko mały przykład.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście służącego, który podał Grońskiemu kartę wizytową, a ten, spojrzawszy na nią, rzekł:
— Prosić!
Poczem do Władysława:
— Czy znasz Świdwickiego?
— Nazwisko obiło mi się o uszy, ale nie znam.
— To krewny nieboszczyka męża pani Otockiej. Bardzo osobliwa figura.
W tej samej chwili Świdwicki wszedł do pokoju. Był to człowiek czterdziestoletni, łysy, wysoki, chudy, z twarzą inteligentną i gorzką, a zarazem zuchwałą. Ubrany niedbale w suknie, które wydawały się na niego zbyt szerokie,