Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   292   —

ską Twą wrócony do życia, mógł znów oddawać się dobrym uczynkom — o Ty, który będąc Bogiem, żyjesz i królujesz z Ojcem i Duchem Świętym, przez wszystkie wieki wieków — amen!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Ksiądz zdawał się spieszyć. Prędko wziął naczynie stojące między dwoma świecami pod krucyfiksem i zbliżywszy się do chorej, wyszeptał drugą, wskazaną rytuałem, krótką modlitwę a jednocześnie począł kłaść święte oleje. Więc, dotknął naprzód powiek dziewczyny, mówiąc: »przez to święte namaszczenie i swoje najsłodsze miłosierdzie, nich ci Bóg odpuści wszystkie grzechy, które popełniłaś zmysłem widzenia« — potem namaścił jej uszy, by zgładzić grzechy, które mogła popełnić słuchem, potem usta, potem, podobne do dwóch białych lilii, ręce, które dziś właśnie miały grać dla biednych; a potem błogosławił ją całą od stóp do głów — już z wszelkiej zmazy oczyszczoną i już naprawdę tak anielską i niepokalaną, jak lilia polna...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Upłynęło pół godziny. Obecnym zdało się, że chorą ogarnia znów sen. Ale ona otworzyła