Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   155   —

— Ja wyznaję otwarcie, że zerwałbym bezwarunkowo.
— A gdyby Kaśka, czy Hanka miała sto tysięcy funtów? — zapytał Świdwicki.
— W takim razie... wpadłbym w rozterkę — odpowiedział z flegmą Dołhański.
A po chwili mówił dalej:
— Bo wydaje się, że to nic, a w życiu może się wykazać, że to jest coś. Pominąwszy rozmaitych kuzynków Maćków i Bartków, którzy niezawodnie się znajdą, również znajdą się także i odmienne instynkty, odmienne popędy, odmienne upodobania. Co u licha! nie chciałbym mieć żony, którą mogłaby opanować nagle a niespodziewanie namiętność do bursztynowych paciorków, do łuskania grochu, do mędlenia lnu, do ulęgałek, albo do zbierania bedłek, nie mówiąc o jagodach, orzechach i o chodzeniu boso.
Tu zwrócił się do Grońskiego.
— Ruszaj sobie ramionami, ale tak jest.
— Mnieby to nie raziło — rzekł Świdwicki. — Owszem, gdybym się miał żenić z panną Anney, wymówiłbym sobie właśnie to, żeby czasem chodziła boso. Jak jestem na wsi, nic na mnie tak nie działa, jak widok bosych nóg u dziewczyn. Prawda, że często miewają różę