Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/140

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   132   —

    — Dobry wieczór — rzekł mu — Wracam od twojej matki.
    A Krzycki zapytał wręcz, obcesowo:
    — Pan wie, kto jest panna Anney?
    — Wiem. Powiedziała mi pani Otocka.
    Nastała chwila milczenia.
    — Co pan na to?
    — To ja mógłbym się o to spytać.
    Krzycki siadł ciężko na krześle, pociągnął dłonią po czole i odrzekł z gorzką ironią:
    — Ach, ja mam czas. Dano mi tydzień czasu do namysłu.
    — To wcale nie zadużo — odpowiedział Groński, patrząc na niego badawczo.
    — Zapewne. Czy matka także już wie?
    — Tak jest. Powiedziała jej wszystko pani Otocka.
    I znów zapadło milczenie.
    — Mój kochany Władku — rzekł Groński — rozumiem, że cię to mogło wstrząsnąć i dlatego nie będę z tobą o tem mówił, póki się nie uspokoisz i nie odzyskasz równowagi. Musisz także poznać i rozważyć dobrze powody, dla których panna Anney powiedziała tylko pani Otockiej, kim jest, a do Jastrzębia przybyła pod nowem swem nazwiskiem, do którego ma zresztą wszel-