Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   131   —

skiego ptaka? Hanka była przecie uwiedzioną dziewczyną, więc mosty miała za sobą spalone. Wśród bogactw zagranicznych, piękne i biedne dziewczyny mają przed sobą tylko jedną drogę zdobycia dostatków, a nawet i poloru, — a tą drogą jest hańba. Hanka znalazła w nim samym jednego opiekuna, który się nią we właściwy sposób zaopiekował — iluż podobnych opiekunów i protektorów mogła znaleźć panna Anney. Krzyckiemu na tę myśl pociemniało w oczach. Sumienie powiedziało mu: »te wrota otworzyłeś przed nią ty!«, a jednocześnie chwycił go taki gniew na pannę Anney i na siebie, że gdyby w jego ręku było życie i śmierć ich obojga, byłby w tej chwili wybrał śmierć. Coś się w nim chwilowo rozdarło, coś runęło. Wydało mu się, że znów huknął mu tuż nad głową piorun, który go ogłuszył i wypalił w nim do dna zdolność myślenia.
Chodził jeszcze długo po mieście. Sam nie wiedział, jakim sposobem znalazł się znów pod domem pani Otockiej, ale do niej nie wstąpił, poczuł bowiem powtórnie, że nie mógłby mówić w tej chwili z matką. Wrócił do siebie dopiero, późnym wieczorem. Groński był już w domu i czekał go od godziny z herbatą.