Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/133

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   125   —

    z piersi wydobyć i dopiero po chwili odpowiedziała:
    — Dlatego... że ja niegdyś... nie nazywałam się Anney...
    — Pani nie nazywała się Anney?
    — Ja... jestem... Hanka Skibianka...
    Krzycki wstał, zatoczył się jak pijany i począł patrzeć na nią błędnym wzrokiem.
    A ona dodała prawie szeptem:
    — Paniczu... — to ja... ze młyna...
    I łzy jęły jej spływać cicho po zbielałej twarzy.