Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   89   —

Jakoż tak było rzeczywiście. A jednak Krzycki nie był to człowiek ani tępy, ani bezmyślny. Na uniwersytecie filozofował trochę, tak jak inni, lecz potem prąd życia i pracy poniósł go w inną stronę. Istniały wprawdzie rzeczy, które obok Jastrzębia i związanych z nim spraw codziennych obchodziły go ogromnie: obchodził go szczerze kraj, jego przyszłość, wszelkie wypadki, które mogły tak lub inaczej na nią wpłynąć — wreszcie kobiety i miłość — natomiast nad swą wiarą nie zastanawiał się więcej niż nad śmiercią, nad którą nie zastanawiał się wcale, jakby w przekonaniu, że nie należy o nich myśleć, gdyż one same o każdym w swoim czasie pomyślą.
A obecnie, z powodu gości w Jastrzębiu, tembardziej był o sto mil od podobnych pytań. Niegdyś, gdy, jeszcze jako student, jeździł podczas wakacyi z matką na sumę do Rzęślewa, żywił w głębi duszy taką poetyczną nadzieję, że pewnej niedzieli rozlegnie się za drzwiami kościelnemi turkot karety, do kościoła wejdzie młoda i cudna księżniczka, przejeżdżająca gdzieś z nad Bałtyku do Kijowa, a on ją zaprosi do Jastrzębia, następnie zaś pokocha i zaślubi. Aż tu niespodzianie te młodociane marzenia spełniły