Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   66   —

o możliwym spadku, w te pędy przyjechały do Jastrzębia.
— Mogę cię zapewnić, że się mylisz. Matka zaprosiła te panie jeszcze zeszłego lata w Krynicy, a teraz, przynajmniej na tydzień przed śmiercią wuja Żarnowskiego, przypomniała im obietnicę. Odpisały, że nie mogą przyjechać, bo mają gościa. Wówczas matka zaprosiła i gościa.
— Jeśli tak, to co innego! — i nie tylko twoją matkę rozumiem, ale ponieważ ty jesteś przystojny chłopiec i w dodatku młodszy odemnie, zaczynam się obawiać o najsłuszniej mi należny majątek kuzynki Otockiej.
— Możesz się nie obawiać — odpowiedział sucho Krzycki.
— Czy to ma znaczyć, że wolałbyś od rubli funty? Ze względu na kurs i jabym wolał, boję się tylko, by ich zadużo nie utonęło w kanale, w drodze z Anglii.
— Jeśli ci na tem zależy — rzekł Groński — to o ścisłą liczbę możesz spytać pannę Anney. Ona jest tak szczera, że ci z pewnością odpowie.
— Tak, ale trzeba jeszcze, żebym ja uwierzył.